Podobnie jak Natala, długo zbierałam się do wpisu. Nie będę się rozwodzić dlaczego to tyle trwało - wiadomo, każdy ma swoje życie, które pędzi do przodu bez pytania o pozwolenie.
Nie będę swoich wpisów ograniczać do mody, w zasadzie chcę pisać o wszystkim, co mnie interesuje, inspiruje, pcha do przodu, pozwala walczyć z rutyną i powtarzalnością. Czy jest to gotowanie, czy wydarzenie, ciekawa książka - dobra muzyka. Cokolwiek.
Dlaczego "menthol queen"? Tak nazywają się
papierosy typu slim w błękitnym pudełku. Ruskie, które miałyśmy z Ukrainy. Pamiętam ciepłe popołudnie na łące, jak siedziałyśmy, rozmawiałyśmy o wszystkim i wszystkich, wspominałyśmy ile rzeczy się zmieniło i paliłyśmy właśnie te cygary. To były nasze fajki.
"Wielki Marsz" - Stephen King
Dzisiaj skończyłam czytać kolejną (jedną z lepszych wg. mnie) książek Stephena Kinga - pisarza amerykańskiego, znanego głównie z literatury grozy (do której się nie ogranicza). King to wyjątkowo płodny autor, który na koncie ma wiele ekranizacji swoich powieści, takich jak "Lśnienie", "Sekretne okno", "Miasteczko Salem", "Zielona Mila", "Bastion" czy "Skazani na Shawshank" - niewielu z nas zdaje sobie sprawę, ile filmów obejrzeliśmy na podstawie jego powieści. Wiadomo, że wśród takiej fali dzieł są tytuły lepsze i gorsze - mimo to mam o nim bardzo dobre zdanie i chętnie sięgam po jego twórczość. Tym razem był to "Wielki Marsz" - niezbyt długie opowiadanie wydane pod pseudonimem (dla którego stworzył nawet wiarygodną biografię, odsyłam do
biogramu Kinga), wydane zanim autor stał się sławny.
"Wielki Marsz" jest książką-alegorią i jednym wielkim pytaniem, czy kierunek w którym zmierza nasze społeczeństwo, jest odpowiedni? Jakie wartości mają przyjaźń, miłość, narodziny i śmierć? Tytułowy Wielki Marsz to wielkie wydarzenie w Stanach Zjednoczonych. Co roku zgłaszają się do niego nastoletni chłopcy, rozwiązują testy sprawnościowe oraz psychologiczne, aby później oglądać z zapartym tchem losowanie uczestników przez dowódcę całego wydarzenia - Majora. Wybranych pośród nich jest sto. Meta tam, gdzie padnie przedostatni. Cały naród uważnie ogląda ten makabryczny reality-show. Gdzie tu są granice? Książka stawia wiele pytań, skłaniając tym samym do samodzielnego myślenia i kwestionowania wartości w niej poruszanych. Pozycja zdecydowanie warta uwagi, polecam!
Co wy czytacie? Wakacje skłaniają was do sięgania po "leniwszą" lekturę, czy przeciwnie?